Dobra, czytając "Rozdroże kruków" naszła mnie następująca myśl. Być może Vesemir, Lambert czy też Eskel wcale nie byli wiedźminami ze "szkoły wilka". Ogółem może powinniśmy odejść trochę od tego podejścia, które poniekąd wykształciły nam gry. Wiemy, że Preston nosił żmiję. Jak Sapkowski zarzekał się w wywiadzie dla "Polityki" to mógł być równie dobrze rosomak czy inne zwierzę. Z tej samej książki dowiedzieliśmy się, że koty, były szkolone w strtice jednym miejscu, ale co z innymi? Może w Kaer Morhen było inaczej?
Do czego zmierzam? w "Krwi elfów" Wiedźmini zwracają się do Geralta per "Wilku" być może właśnie od medalionu, który nosił i co było jednocześnie jego cechą indywidualną. A może właśnie kwestia medalionów wiedźmińskich była stricte personalizowana? Geralta jakoś nie zdziwiło, że Preston "był żmiją" mimo, że nigdy wcześniej o nim nie słyszał. A może Eskel nosił Łasicę? A Lambert inną wiewiórkę? Jeśli dobrze kojarzę to nie mamy takich informacji w sadze.
Jeszcze innym tropem może być to, że Bonhart wiedział, gdzie szkolona była Ciri. Wskazał jej jednoznacznie, że Kaer Morhen. Sam też posiadał 3 medaliony wilka, kota i gryfa, które rzekomo zdobył zabijając wiedźminów. Teraz doszła nam jeszcze żmija, a jeśli się nie mylę to finalnie wspomniano, że były 3 miejsca, gdzie wiedźmini powstawali. Co o tym myślicie?