- Informacje
- Opisy z książek i gier
Dane z książek Sapkowskiego[]
– Niech to... – wiedźmin zagwizdał cichutko. – Bogobojny i cnotliwy Eyck, rycerz bez skazy i zmazy, we własnej osobie.
– Znasz go, Geralt? – spytał Borch. – Rzeczywiście taki pies na smoki?
– Nie tylko na smoki. Eyck radzi sobie z każdym potworem. Zabijał nawet mantikory i gryfy. Kilka smoków też załatwił, słyszałem o tym. Jest dobry. Ale psuje mi interesy, łobuz, bo nie bierze pieniędzy. Kto jeszcze, Jaskier?
– Jak podjeżdżaliśmy pod wasz obóz – powiedział Trzy Kawki – spotkaliśmy go. Klęczał na kamieniach, w pełnej zbroi, i gapił się w niebo.
– On tak cięgiem czyni – rzekł Zdzieblarz. – Medytuje, albo modły odprawia. Powiada, że tak trzeba, bo on od bogów ma rozkazano ludzi od złego ochraniać.
Gyllenstiem popędził konia, dołączył do króla, doganiając tabor. Obok przejechał Eyck z Denesle w pikowanym kaftanie z jasnej skóry poznaczonej odciskami od pancerza, ciągnąc jucznego konia obładowanego zbroją, jednolicie srebrną tarczą i potężną kopią. Geralt pozdrowił go uniesieniem dłoni, ale błędny rycerz odwrócił głowę w bok, zaciskając wąskie wargi, uderzył konia ostrogami.
Obok wozu krasnoludów przecwałował Eyck z Denesle, wyprostowany i sztywny. Gdyby nie śmiertelnie blada twarz i zaciśnięte w rozedrganym grymasie usta, można by pomyśleć, że błędny rycerz nie zauważa sypiących się na szlak głazów i kamieni. Z tyłu, z grupy łuczników, ktoś krzyczał dziko, rżały konie.
Ściga nas gniew bogów – powiedział wznosząc ręce. – Zgrzeszyliśmy, królu Niedamirze. To była święta wyprawa, wyprawa przeciw złu. Bo smok to zło, tak, każdy smok to wcielone zło. Ja zła nie mijam obojętnie, ja rozgniatam je pod stopą... Unicestwiam. Tak, jak każą bogowie i Święta Księga.
– Co on plecie? – zmarszczył się Boholt.
– Nie wiem – rzekł Geralt poprawiając uprząż klaczy. – Nie pojąłem ni słowa.
– Bądźcie cicho – powiedział Jaskier. – Staram się to zapamiętać, może da się wykorzystać, gdy się dobierze rymy.
– Mówi Święta Księga – rozwrzeszczał się na dobre Eyck – ze wynijdzie z otchłani wąż, smok obrzydły, siedem głów i dziesięć rogów mający! A na grzbiecie jego zasiądzie niewiasta w purpurach i szkarłatach, a puchar złoty będzie w jej dłoni, a na czole jej wypisany będzie znak wszelkiego i ostatecznego kurewstwa!
– Znam ją! – ucieszył się Jaskier. – To Cilia, żona wójta Sommerhaldera!
Eyck z Denesle, już na koniu, w pełnej zbroi, z kopią osadzoną przy strzemieniu, prezentował się dużo lepiej niż na piechotę. Spod podniesionej zasłony hełmu gorzały zgorączkowane oczy, bielała blada twarz.
– Obie nogi (...) I chyba coś z kręgosłupem. Zbroja na plecach wgnieciona, jakby dostał kafarem. A nogi, to przez własną kopię. Nieprędko on wsiądzie na konia. O ile w ogóle wsiądzie.
Dane z komiksów[]
– Eyck też? No, to po smoku...
– Znasz go? Taki pies na smoki?
– Radzi sobie z każdym potworem, ale psuje mi interes, bo nie bierze, łobuz, pieniędzy.Komiks Granica możliwości
– A Eyck? Rozmawialiście z nim?
– Modły odprawia... Z nim nie pogadasz, on nie robi interesów... To idealista. Smoki zabija za darmo(...).Komiks Granica możliwości
– Mylicie się, panie Geralt. Nikomu w potrzebie nie odmawiam pomocy. Nawet komuś takiemu jak wiedźmin.
Komiks Granica możliwości
– Załatwili nas! Eyck nic by nie wziął, jemu wystarczy, jak Jaskier ułoży o nim balladę... Ale teraz jako miecz i kopia Niedamira? Tfu!
– Eyck gada głupio, ale jak wlazł na konia, lepiej mu w drogę nie wchodzić... Niech, zaraza, smoka załatwi... Potem się zobaczy...Komiks Granica możliwości