Glosariusz stanowi indeks postaci niegrywalnych w grze Wiedźmin: Pogromca Potworów. Puste miejsca uzupełniane są w miarę wykonywania zadań. Opis niektórych postaci zależy od podjętych wyborów. Gracz napotyka na swojej drodze 17 osób.
Obraz | Imię | Funkcja | Opis |
---|---|---|---|
Mistrz wiedźmiński | Nauczyciel wiedźmiństwa w Kaer Morhen. | Od tak wielu lat każe do siebie wszystkim mówić per mistrzu, że już nikt w Kaer Morhen nie pamięta jego prawdziwego imienia. | |
Thorstein | Kupiec ze Skellige, który za punkt honoru obrał sobie włóczenie się za mną. | Później mówiono, ze człowiek ten nadszedł od zachodu, zataczając się lekko pod ciężarem pękatego plecaka, wypchanego rzeczami, które za nic się zdają przeciętnemu człowiekowi, z nim włącznie. Jego sakiewka lekko powiewała na silnym dolinnym wietrze, wypełniając serca obserwatorów głębokim smutkiem... | |
Margit | Uczona, która specjalizuje się w elfiej kulturze. | Widziano ją, jak o północy zupełnie golusieńka wklepywała przeróżne mikstury i mazidła w skórę i włosy. Podskakiwała przy tym dziko, wykrzykując niezrozumiałe słowa. Młynarzowa wszem i wobec rozpowiedziała, że to starożytny rytuał wymyślony przez parszywe elfy, którego celem jest mamić i nęcić bogobojnych, poczciwych mężczyzn. W rzeczywistości prawda była bardziej przyziemna - plamy z atramentu były diablo trudne do zmycia. | |
Dehael | Posłaniec z Dol Tirthana. | Rabella stała pochylona nad drewnianą balią i energicznymi ruchami co raz to pocierała czerwono-żółtą koszulą o tarkę (jej włosy niezmiennie stawały dęba na samą myśl, ile kosztowały barwniki). Kątem oka zerknęła na siedzącego nieopodal brata. Wciąż miał na sobie ubabrane jakimś śluzem spodnie posłańca - czekały na swoja kolej. Spojrzała uważniej na jego zamyśloną twarz i westchnęła. Znała tę minę. - Raba... - zaczął Dehael, a dziewczyna pomyślała: "Oho, zaczyna się!", ale wbrew tej myśli uśmiechnęła się lekko. - No, coś tam znowu wymyślił? | |
Varik | Znachor z Dol Tirthana. | - Podstawą - mówił Rado, medyk polowy, do niespełna szesnastoletniego Varika, pochylając się nad rudowłosym mężczyzną z paskudnym cięciem biegnącym wzdłuż uda - jest oczyszczenie rany. Zakładając, rzecz jasna, że ranny już nie krwawi. Przemywasz wodą, zimną najlepiej, uśmierza ból. Sprawdzasz, czy w ranie nie ma ciał obcych. Następnie, jeśli masz, aplikujesz maść łagodzącą albo przyspieszającą gojenie. Tu Rado puścił oczko do Varika. - Z twoim talentem do zielarstwa to akurat nie powinno być problemem. A na koniec zakładasz opatrunek z czystego materiału. | |
Vesemir | Wiedźmin ze Szkoły Wilka, któremu uratowałem/am życie. | Stał w niedbałej pozie oparty o ścianę stajni i z ponurą miną wpatrywał się w nieudolne ruchy młodych chłopców i dziewcząt, w opadające za nisko łokcie, zbyt wysunięte lub za mało stabilne obręcze bioder, na źle rozłożony środek ciężkości, za wąsko rozstawione stopy. - Widzisz to? - burknął, wskazując na siedzącego nieopodal mistrza. - Siedzi i nic, tylko miecz ostrzy. A dzieciaki utrwalają błędy. - Powinieneś sam zostać instruktorem szermierki - odparł na to siedzący obok niego jasnowłosy wiedźmin. - W życiu. Nie mam ani cierpliwości, ani inklinacji. Koszmarny byłby ze mnie nauczyciel. | |
Pustelnik | Pustelnik z Dol Tirthana, ojciec przemienionej w strzygę dziewczynki,
|
Za krew, którąś przelał, za zło, któreś czynił, za krzywdy, któreś wyrządził, przeklinam cię. Za słowa, któreś wyrzekł, za myśli, któreś miał, za kłamstwa, któreś sączył, przeklinam cię. Za miłość, której w sercu nie masz, za dobroć, której nie znasz, za honor, którego nie rozumiesz, przeklinam cię. Przeklinam twoją przyszłość, przeklinam twoją nadzieję, przeklinam twoje szczęście. Przeklinam cię po trzykroć. | |
Bedwyr | Mieszkaniec Ewigbrid, który wręczył mi przeklęty amulet, zmuszając do zdjęcia klątwy. | Pewnego pięknego wiosennego dnia, gdy skowronki śpiewały melodyjnie, wesoło przeskakując z gałązki na gałązkę, Janko, lat czterech, Gir, lat siedmiu, powzięli bardzo ważną decyzję. Aby pokonać złą wiedźmę i uratować caaały świat, koniecznie trzeba przygotować magiczną miksturę. Do jej stworzenia użyli króliczych bobków, wody z kałuży, liści babki, znalezionego w tobołach ojca tytoniu - niezwykle rzadkiego i drogiego, który trzymał na specjalne okazje. Bedwyr twierdzi, że to był dzień, w którym zaczęły wypadać mu włosy. | |
Maredudd | Kapitan portu rzecznego w Dol Tirthana, którego uratowałam przed arachnomorfami. | Jeśli dać posłuch wiejskim plotkom, Maredudd, ledwie podrostkiem będąc, samojeden pokonał starego dzika, używając wyłącznie sprytu i siły własnych rąk. Miejscowi uważają to za symboliczny moment zwiastujący jego nieoficjalny patronat nad Dol Tirthana, Doliną Dzików. | |
Ekscentryczny mężczyzna | Dziwny mężczyzna, który poinformował mnie o Wielkim Grzybobraniu. | I stało, choć nie miało nóg. I patrzyło, choć nie miało oczu. I szeptało, chociaż nie miało ust. | |
Goronwy | Wójt Darach Dearg, który organizuje Wielkie Grzybobranie. | Może nie jest wójtem, jakiego mieszkańcy Darach Dearg potrzebują, ale jest wójtem, na jakiego zasługują. | |
Emlyn | Zbieraczka grzybów | Wsparła ręce na biodrach i uśmiechnęła się chytrze. - Widzę was, już mi nie uciekniecie - powiedziała śpiewnym tonem, ogarniając wzrokiem całą połać mchu. - Dwa, trzy... Sześć... Siedem... Ukucnęła i zaczęła zbierać grzyby, ostrożnie ucinając nóżki tuż przy samym mchu. Gdy zebrała siódmy, rozejrzała się uważnie. - Tylko siódemeczka? A gdzie wasi braciszkowie i siostrzyczki? Jej bystre spojrzenie padło w końcu trzy kolejne brązowiutkie, lśniące wilgocią kapelusze. - Ach, już do was idę, kochane. | |
Zamaskowany czarodziej | Czarodziej, prawdopodobnie elfi, który złożył mi podejrzaną propozycję. | Nie słyszał, kiedy nadeszła. Jak zwykle, w pewnym momencie po prostu zorientował się, że siedzi parę kroków od niego. Tym razem przycupnęła w niewielkim zagłębieniu między jednym korzeniem leciwego dębu a drugim. - Caedmil, Eraenn - rzekł spokojnie, przelotnie zerkając na jej smukłą sylwetkę, na gęsty, przepleciony ciemnozieloną trawą warkocz. W czarne jak węgiel oczy. - Caedmil, Aen Seidhe. Uparcie nie nazywała go po imieniu, jednak przychodziła tu. Przychodziła codziennie. A on codziennie na nią czekał. Nie lubiła mówić, więc zwykle mówił on. Opowiadał o swoich podróżach, badaniach odkryciach. O odległych miejscach, innych kulturach. Fascynowały ją te opowieści, chociaż był całkiem pewny, że nawet gdyby mogła opuścić swój dom, nie zrobiłaby tego. Poczuł, jak materiał jej tuniki otarł się o jego ramię, kiedy przysiadła się bliżej niego, a jego nozdrza wypełnił zapach rozcieranych w palcach listków wierzby. Serce zabiło mu mocniej, ale nie pozwolił, by jego głos coś zdradził, Opowiadał dalej. | |
Lothar | Kowal z Dol Tirthana, który okazał się wilkołakiem. | Lothar przyglądał się swojej córce, jak wgryzała się w kaczą nogę. Nieczęsto jedli takie delikatesy. Tłuszcz i sok z mięsiwa spływał jej po brodzie. Kowal wypatrywał oznak czegoś więcej niż zwykłej przyjemności z jedzenia. Większego głodu. Odilka jakby wyczuła spojrzenie ojca i podniosła wzrok. Jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Kącik ust Lothara uniósł się odrobinę, ale uśmiech nie dosięgnął jego oczu. | |
Conway | Krasnoludzki kowal, który przejął interes Lothara w Dol Tirthana. | ||
Kienan | Aktor, który współpracował ze zjadarką, wabiąc dla niej ofiary.
|
Zawszem miał wyczucie do charakterów, intuicję do istoty ducha. Mimo wszystko nawiązywanie więzi nie przychodziło mi łatwo, ale w jej oczach dostrzegłem błysk porozumienia. Mówiłem więc, a ona słuchała, dłubiąc czymś ostrym w zębach. Cóż tu powiedzieć - lubię kobiety ze zdrowym apetytem. | |
Pryk | Troll, który najął mnie do zajęcia się tajemniczym potworem zabijającym trolle. Nie wiedział, że tym potworem byłem/am ja. | W zielonej dolinie przy gór strzelistych podnóżach wił się wesoło strumień, zimną, górską wodę niosąc galonami. Nad potokiem tym dumnie wznosił się uroczy, drewniany mostek, a pod mostkiem zaś, po pas w strumieniu, stał troll. Nie był zbyt wysoki ani zbyt niski. Nie był zbyt mądry, ani... Cóż, nie był zbyt mądry. Miał jednak odwagę lwa, krzepę dziesięciu wojów i miłość w sercu. Miłość do kamieni. |