- Informacje
- Opisy z książek i gier
Dane z książek Sapkowskiego[]
– Slup zwodowano jako „Meluzynę” – wzruszył ramionami kapitan. – Z pasującym do nazwy i cieszącym oko galionem. Potem zmieniono jedno i drugie. Jedni mówili, że właśnie owo sponsorowanie było na rzeczy. Inni, że novigradzcy kapłani jegomość van Vlieta co i rusz w herezji i bluźnierstwie obwiniali, więc chciał wleźć im do... Chciał się im przypodobać.
Dane z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon[]
W górach Skellige, nieopodal wsi Svorlag, natrafić można na wejście do ogromnego kompleksu jaskiń. Przez długie wieki omijano je szerokim łukiem za sprawą krwiożerczej echidny, zwanej Meluzyną, która uwiła w nich swe leże.
Meluzyna była tak potężna, że niektórzy wyspiarze przypisywali jej półboską naturę. Wiedźmin nie miał takich złudzeń. Wiedział, że choć potężna, jest tylko potworem, a zatem – można ją zabić. Potrzeba będzie do tego najlepszej jakości bełtów, porządnego srebrnego miecza – i pewnej ręki.
Dane z gry GWINT: Wiedźmińska Gra Karciana[]
Wpis z Księgi Nagród[]
Zwój 1: Meluzyna była potężną i wyjątkowo krwiożerczą echidną. Nękała wybrzeża Spikeroog, pożerając każdego nieszczęśnika, który zbliżył się do jej kryjówki. Jednak w zamierzchłych czasach bestia nie musiała polować, gdyż jedzenie przychodziło do niej samo…
Zwój 2: Lokalni wyznawcy kultu przez wieki posłusznie czcili tę latającą grozę, zaspokajając jej apetyt darami. Przynosili jej zboże, bydło, a od święta… składali ofiarę z ludzi. Ponad wszystko wierzyli, że stwór był w stanie władać morzem i pogodą, i że zacznie siać zniszczenie wśród ich floty, jeśli tylko przestaną zaspokajać jego wilczy głód.
Zwój 3: Raz na pokolenie wyznawcy musieli złożyć w ofierze jednego potomka założyciela ich klanu. Potomkowie ci nazywani byli „dziećmi z Faroe”, a bycie wybranym oznaczało ogromne wyróżnienie. Akt składania ofiary był świętym rytuałem, któremu mieszkańcy wyspy nie ośmielali się sprzeciwiać w obawie, że ściągną w ten sposób gniew Meluzyny. Jednak po wielu stuleciach powód tej strasznej i osobliwej tradycji został praktycznie zapomniany.
Zwój 4: Niemniej istnieją jeszcze tacy, którzy utrzymują, że znają początki Meluzyny i wiernych jej wyznawców. Jeśli ktoś jest w stanie namierzyć druidów za pomocą wizji – choć dziś niewielu to potrafi – to jest również w stanie wysłuchać tragicznej historii matki Meluzyny – historii o tym, jak złamane serce zmusiło ją do ukarania swego potomstwa.
Skrzynia 1: Była sobie kiedyś morszczynka, która na przekór wszystkiemu zakochała się w rozpustnym piracie, Rioghanie z Faroe. Wadziło mu spokojne życie i nade wszystko pragnął przygody, często zostawiał więc czarownicę na całe miesiące i wyruszał na wielkie wyprawy. Mimo wielu błogosławieństw, jakimi morszczynka obdarzała swego ukochanego, by uchronić go od niebezpieczeństw, Rioghanowi w końcu wyczerpało się szczęście i został zabity w boju. Jednak wiedźma nie chciała tak łatwo oddać swojego mężczyzny zaświatom. Przyzwała potężną magię, by podnieść pirata z jego morskiego grobu.
Skrzynia 2: „Niech życie jego płonie tak jasno jak nasza miłość!” – tak brzmiały słynne słowa wypowiedziane przez wiedźmę, gdy jej ukochany cudownie powrócił do żywych. To zdanie przypieczętowało jego los. Rioghan bowiem tak naprawdę nigdy nie kochał wiedźmy i często romansował z innymi kobietami. Tak więc od tego feralnego dnia był przeklęty i miał już nigdy nie poczuć się prawdziwie żywy. Dar nowego życia szybko przeistoczył się w ponurą i obojętną egzystencję. Desperacko poszukując dawnych wrażeń, pirat po raz ostatni wyruszył ku przygodzie i opuścił morszczynkę, której serce rozpadło się na kawałki. Nie było już miłości, która mogłaby podsycać życiowy płomień Rioghana – jego bezowocne poszukiwanie spełnienia stało się więc wieczną udręką.
Skrzynia 3: Miejscowa legenda opowiada historię przeklętego pirata skazanego na wieczną tułaczkę wzdłuż brzegów Spikeroog i niekończące się poszukiwanie celu. Nie mógł opuścić suchego lądu i powrócić do morskich przygód. Ludzie, którzy widzieli błądzącego mężczyznę, mówią, że jest pogrążony w ciągłym letargu, wyzuty z emocji i zupełnie pozbawiony świadomości. Po prostu spaceruje. I spaceruje. I wciąż spaceruje. Codziennie. To jedynie ciało ożywione machinalnym ruchem, który konsekwentnie popycha go ku przypadkowym miejscom. Większość ludzi jednak uważa tę historię za całkowite bzdury, a w ich mniemaniu to tylko pijany pustelnik zajęty codziennością… najprawdopodobniej.