- Informacje
- Opisy z książek i gier
Dane z książek Sapkowskiego[]
– (...) Na pastwiska pod Hołopolem przyleciał smok.
– Opowiadaj. Duży był?
– Ze trzy końskie długości. W kłębie nie wyższy niż koń, ale dużo grubszy. Szary jak piach.
– Znaczy się, zielony?
– Tak. Przyleciał niespodziewanie, wpadł prosto w stado owiec, rozgonił pasterzy, utłukł z tuzin zwierząt, cztery zeżarł i odleciał. (...) następnego ranka przyleciał znowu, tym razem bliżej miasteczka. Spikował na gromadę bab piorących bieliznę na brzegu Braa. Ale wiały, człowieku! (...) Smok zaś zatoczył ze dwa koła nad Hołopolem i poleciał na pastwiska. Tam znowu wziął się z owce.Opowiadanie Granica możliwości w zbiorze Miecz przeznaczenia
(...) niejaki Kozojed, wymyślił sposób na gadzinę. Zabili owcę, napchali ją gęsto ciemierem, wilczymi jagodami, blekotem, siarką i szewska smołą. (...) Nikt po prawdzie nie wierzył, że smoczysko da się skusić tym śmierdzącym na milę gównem, ale rzeczywistość przeszła nasze oczekiwania. Lekceważąc żywe i beczące owieczki, gad połknął przynętę razem z kołkiem. (...) smok nagle zaczął ryczeć i puszczać dym, przodem i tyłem. Fikał kozły i próbował wzlatywać. Potem oklapł i znieruchomiał. (...) grabarz i mężny idiota wyruszyli w charakterze szperaczy. Usypaliśmy im potem mały, ale cieszący oko kurhanik. (...) smok jeszcze żył. (...) ale był tak słaby, że nie zeżarł ani grabarza, ani matołka, tyle że zlizał krew. A potem (...) odleciał (...) Smok zapadł w wąwozy w Pustulskich Górach, w okolicach źródeł Braa.
Opowiadanie Granica możliwości w zbiorze Miecz przeznaczenia
To był skarb smoczycy Myrgtabrakke, tej otrutej pod Hołopolem. To ona mnie wezwała, bym jej pomógł, bym powstrzymał grożące jej zło. Myrgtabrakke odleciała już, krótko po tym, gdy zniesiono z pola Eycka z Denesle. Czasu miała dość, gdy wy gadaliście i kłóciliście się. Ale zostawiła mi swój skarb, moją zapłatę.
Smoczątko pisnęło i zatrzepotało skrzydełkami.Opowiadanie Granica możliwości w zbiorze Miecz przeznaczenia
Dane z gry GWINT: Wiedźmińska Gra Karciana[]
Zwój 1: Myrgtabrakke należała do odmiany smoków zielonych. Owe zaś, ze względu na podobne ubarwienie łusek, bywają notorycznie mylone z oszluzgami – są bowiem, wbrew swej nazwie, wyłącznie jeno zielonkawe lub całkiem szare. W rezultacie na te wcale inteligentne gady poluje się częściej i chętniej, niźli na inne odmiany smoków.
Zwój 2: Skądinąd to na Myrgtabrakke urządzono właśnie jedno z najgłośniejszych polowań w historii Północy. Wydarzenie owo zawdzięczało swój rozgłos dzięki legendarnemu składowi wyprawy – prowadził ją Niedamir, król Caingorn, a uczestnikami, nie licząc jakiejś połowy mieszkańców Hołopola, byli Yarpen Zigrin i jego krasnoludy, Eyck z Denesle, czarodzieje Dorregaray i Yennefer z Vengerbergu, rębacze z Crinfrid, Geralt z Rivii i jego druh Jaskier, a wreszcie – rycerz Borch Trzy Kawki, znany jeszcze pod innym imieniem. Smoczym imieniem.
Zwój 3: O ile lwia część kompanii rzeczywiście ścigała ranną podówczas Myrgtabrakke, aby ją ostatecznie usiec, o tyle zarówno wiedźmin, jak i rycerz wzięli udział w przedsięwzięciu ze zgoła innych pobudek. Geralt nie pierwszy i nie ostatni raz w swym życiu podążył za Yennefer, choć czarodziejka wcale nie wyraziła ku temu chęci. Tymczasem Borch, a właściwie Villentretenmerth, udał się na polowanie wyłącznie z jednego powodu – by uratować Myrgtabrakke przed resztą członków wyprawy.
Zwój 4: Gdy legendarna grupa dotarła do jaskini, gdzie ukrywała się Myrgtabrakke, na jaw wyszło, dlaczego smoczyca nie odleciała, uciekając z łatwością. Nie zamierzała bowiem ostawić swego jaja i skrytego w nim skarbu. Bezcennego potomstwa, o które tak trudno w czasach wielkich łowczych czy innych samozwańczych zabójców potworów. Nieważne, czy stworzenie do ubicia potworem zaiste było. Na szczęście żyli jeszcze wiedźmini, którzy wyznawali inne zasady. Geralt z Rivii wszak pomógł Villentretenmerthowi uratować smoczycę i jej małe. A pozostali członkowie kompanii… Cóż, można rzec, że zamiast smoczego łba dostali równo po rzyci. I słusznie.
Skrzynia: Po wielkim i szczęśliwie nieudanym polowaniu Myrgtabrakke oddała swą ledwie wyklutą córkę Villentretenmerthowi – w zamian za ratunek, niby Smoczątko Niespodziankę, można by rzec. Później zaszyła się w kryjówce z dala od ludzkich osad, z dala od innych smoków, z dala od wszystkiego. Zawsze była samotniczką, a jej starcie z członkami wyprawy króla Niedamira – zwłaszcza z hołopolską hołotą – tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nie potrzebowała niczyjego towarzystwa do szczęścia. A jednak nie umiała się powstrzymać, by nie odwiedzać córki. Zwykle podglądała ją z ukrycia, gdyż Saesenthessis, zwaną przez dwunogów Saskią, w sposób całkowicie dla matki niezrozumiały, ciągnęło do ludzkich i nieludzkich spraw. Myrgtabrakke nie wtrącała się ani nie próbowała powstrzymać córki. Nigdy jednak nie opuściła jej całkowicie.