Wiedźmin Wiki
Wiedźmin Wiki
Advertisement
Wiedźmin Wiki

Sylvana[N 1]creydeńska księżniczka, pierwsza żona Fredefalka, matka Renfri.

GWINT: Wiedźmińska Gra Karciana[]

Zwój 1: Fredefalk przywołał w pamięci tamten dzień – dzień, w którym noc nadeszła w południe i urodziła się Renfri. Słońce powoli gasło, pogrążając Creyden w niebieskim półmroku. Dworzanie i wieśniacy lękliwie spoglądali w niebo, wyczekując momentu, gdy żarłoczny cień pochłonie resztki światła. Księżna Sylvana leżała w swoim łożu. Strój do polowania znaczyły plamy krwi – tym razem jej własnej. Gdy tylko dosiadła konia, brzemienną zmógł straszliwy ból. Ciemne strumyczki puściły się jej spomiędzy ud i nie przestawały płynąć, gdy nieprzytomną księżną niesiono do komnaty. Nieszczęśnik wybrany przez Sylvanę na jej wyborową zwierzynę, którą zamierzała osobiście ustrzelić z kuszy, miał sporo szczęścia. Więcej, niż miała go dziewka służebna, która ośmieliła się spojrzeć księżnej prosto w twarz. Więcej, niż chłopiec stajenny, który przeoczył odprysk błota, czyszcząc siodło księżnej po ostatnim polowaniu.
Zwój 2: Od kiedy Fredefalk dowiedział się, że Sylvana jest przy nadziei, zastanawiał się, co ich dziecko odziedziczy po matce. To, że mogłoby wdać się w niego, nie przeszło mu nawet przez myśl. Książę był pewien, że urodzi się dziewczynka. Będzie miała oczy koloru morskiej wody i będzie patrzyła na niego tak samo, jak Sylvana – jakby wyzywała go na pojedynek, w którym nie miał szansy wygrać. Fredefalk przeniósł wzrok z bladego oblicza omdlałej żony za okno. Cienka, srebrna obrączka słońca zdawała się pękać pod naporem mroku. Ciszę rozdarł krzyk. Sylvana otwarła oczy i zaczęła rodzić.
Zwój 3: Dziewczynka – Renfri – okazała się zdrowa i silna. Była w końcu córką swojej matki. Sylvana oddychała płytko, ale miarowo. Spała. Pot skleił długie jasne włosy księżnej w mokre strąki. Fredefalk spojrzał pytająco na akuszerkę, stojącą w zakrwawionym fartuchu po drugiej stronie łóżka. Kobieta kiwnęła głową. Fredefalka to nie zaskoczyło. Nigdy nie wątpił, że z nich dwojga pierwszy umrze on, a nie jego żona. Książę nachylił się nad kołyską i spojrzał na skurczoną, poczerwieniałą twarzyczkę. Spodziewał się, że noworodek będzie mieć zamknięte oczy, ale zdało mu się, że między rzadkimi rzęsami coś błysnęło. Szybkie, złe spojrzenie. A może kropla wilgoci? Książę wyciągnął dłoń i ostrożnie dotknął jasnego puchu na główce dziecka. Zamyślił się. Po dłuższej chwili przywołał gestem akuszerkę. Szeptał jej do ucha, a ona słuchała w milczeniu. Kiedy wychodził, zatrzymał się jeszcze w drzwiach. Kobieta znieruchomiała z jedwabną poduszką, którą trzymała tuż nad twarzą Sylvany. Wystarczyło jedno słowo. Akuszerka czekała.
Zwój 4: Aridea, druga żona Fredefalka, była pod wieloma względami podobna do Sylvany – może dlatego książę zwrócił na nią uwagę. Tym, co z kolei różniło ją od pierwszej żony Fredefalka, był brak rozmachu i wyobraźni. Wyczyny Aridei nigdy nie stały się tak sławne jak polowania Sylvany – przyćmiły je opowieści o poczynaniach Renfri. Najpierw był szczeniak, którego sprezentowała jej macocha i który, w niewyjaśnionych okolicznościach, wypadł z okna wieży. Potem okaleczona nożycami krawieckimi służąca, która sama zarzekała się, że to wypadek. Stopniowo wśród dworzan zaczęły rozbrzmiewać szepty o Przekleństwie Czarnego Słońca, dotykającym dziewczynki urodzone wkrótce po zaćmieniu. Fredefalk nie dawał wiary zabobonom, ale plotek nie uciszał. Z wąskiej, bladej twarzy patrzyły na niego badawczo oczy Sylvany, jakby Renfri oceniała, czy jest już dość silna, by dać ojcu radę.
Nie pamiętał, co uznał za ostateczny dowód. Nagle poczuł, że nie może już dłużej czekać. Wystarczyło jedno słowo, żeby wreszcie uwolnić się od nich obu – matki i córki. Jedno słowo wyszeptane do ucha właściwej osoby. Aridea nachyliła głowę, a jej źrenice rozszerzały się, gdy słuchała szeptu swojego męża.
Skrzynia: W domu dla lalek panuje nieład. Małe księżniczki w małych diademach z prawdziwych brylantów leżą pokotem, odarte z sukienek. Ich porcelanowe buzie pozostają doskonale obojętne, jakby przyzwyczaiły się już do podobnych upokorzeń. Fredefalk prostuje się i podchodzi do otwartego okna w komnacie Renfri. Książę patrzy na ogród. Widzi Arideę, która wręcza ciężką sakiewkę odzianemu w myśliwski strój mężczyźnie. Z pałacu wybiega Renfri. Łowczy bierze ją za rękę i razem odchodzą w stronę lasu. Na plecach mężczyzny kołysze się kusza, a w komnacie księżniczki kołysze się złota klatka. Domek kanarka trąca Fredefalka w ramię. Na usłanym trocinami dnie leży drobne ciałko martwego ptaka ubrane w sukienkę. Książę wraca do wspomnień.

GWINT: Wiedźmińska Gra Karciana


Advertisement